piątek, 4 kwietnia 2014

Co warto wiedzieć o rozjaśnianiu włosów i jakich fryzjerów unikać.

Drogie Dziewczyny, jeśli jesteście miłośniczkami blondów, jeśli macie zamiar wybrać się do fryzjera w celu rozjaśnienia włosów, zrobienia pasemek albo pokrycia ciemnych odrostów, koniecznie przeczytajcie ten post. Być może uchroni on Was przed zrobieniem prawdziwego spustoszenia na Waszej głowie. 

Podobnie jak wszystkie grupy zawodowe, również i fryzjerzy mają w swoich szeregach zarówno w pełni kompetentne osoby, jak i zwyczajnych chałturników. Ci pierwsi podchodzą z profesjonalizmem i pasją do swojego zajęcia, ci drudzy robią wszystko na pół gwizdka, nie dbając zanadto o klienta i jego potrzeby. Od tej drugiej grupy lepiej trzymać się z daleka. Po co naszymi włosami ma się zajmować osoba, dla której liczy się jak największa liczba obsłużonych klientów, a nie precyzja i solidność wykonywanych usług? Trafiwszy do nierzetelnego fryzjera możemy sobie i swoim włosom poważnie zaszkodzić. Miejmy to na uwadze, planując wizytę w salonie.

Jak wiadomo, proces rozjaśniania włosów nie jest zbyt przyjazny dla naszych włosów. Powoduje pogorszenie ich kondycji z uwagi na znaczą ilość chemii, którą w nie na raz „pakujemy”. Wiele z nas odrzuca opcję samodzielnego rozjaśniania włosów i aby uzyskać efekt koloru blond, oddaje się w ręce profesjonalisty. Jeśli każdego fryzjera można byłoby rzeczywiście nazwać owym profesjonalistą, nie byłoby problemu. Każda klientka wychodziłaby z salonu zadowolona, a jej włosy przez długi czas miałyby piękny kolor i nie byłoby na nich prawie żadnego śladu zniszczenia. Niestety, realia bywają okrutne. Coraz więcej dziewczyn narzeka, że po wizycie u fryzjera i próbach nadania ich włosom odcieni blond, na ich głowie pojawił się prawdziwy dramat. Włosy w przeciągu kilku dni stały się kompletnie wysuszone, popalone wręcz, albo nagle zaczęły na potęgę wypadać. A miało być przecież tak profesjonalnie...

Problem polega na tym, iż niektórzy fryzjerzy nie wgłębiają się za bardzo w to, co robią, jak robią i jaką strukturę włosa ma ich klientka. Czy jest to włos cienki, czy gruby, czy zniszczony, czy łamliwy, czy w pełni zdrowy – wszystko jedno. Przy rozjaśnianiu włosów, bez zastanowienia aplikują delikwentce na głowę utleniacz o stężeniu 12%, albo nawet silniejszy. Grunt, żeby było szybko, w kolejce czekają już przecież następne zniecierpliwione damy. 

Kompetentny fryzjer miałby świadomość, że wodę utlenioną 12% stosuje się tylko w szczególnych przypadkach (np. dekoloryzacja, rozjaśnianie włosów bardzo grubych) i tę świadomość wprowadzałby w życie. Użyłby wody utlenionej o stężeniu 6%, poczekałby trochę więcej czasu, niż przy naszej nieszczęsnej 12-ce i otrzymałby satysfakcjonujący efekt. I właśnie takich fryzjerów się trzymajmy! Takich, którzy rzeczywiście dbają o nasze włosy i takich, przy których będziemy czuły, że w pełni poświęcają nam tyle czasu, ile w istocie jest potrzebne. Salony, w których klient traktowany jest szybko i niemal „taśmowo”, lepiej omijać szerokim łukiem.

Drogie Dziewczyny, jeśli zatem wybieracie się do fryzjera na rozjaśnianie włosów, zapytajcie go, jakiej wody utlenionej ma zamiar użyć. Jeśli będzie to 12%, lepiej bierzcie nogi za pas i poszukajcie lepszego fryzjera.

Polecamy Wanilia Studio salon fryzjerski w Częstochowie www.waniliastudio.pl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz